sobota, 28 lipca 2018

Fotografia przedszkolna

Typowa fotografia przedszkolna to nie jest, chyba jest zupełnie nietypowa. Wiem, myślicie że gościo coś tam, po czymś tam bredzi sobie, no może trochę, ale trochę nie ;) Przystępuję do pełnego rozwinięcia myśli. Otóż pewnego dnia przechodząc z Miśkiem obok może nie ruin, ale jakichś tam pozostałości mojego przedszkola, widząc uchyloną furtkę (zawsze była zamknięta na kłódkę) zaproponowałem, że pokażę mu moje przedszkole. To co zobaczyliśmy było dla nas obu bardzo przygnębiające. Budynek niemal w centrum tzw miasta zarośnięty i zdewastowany. Kolejny raz tzw miasto, nie poradziło sobie z zadbaniem o kawałek pewnej historii, zwykle miasta wspaniale radzą sobie z budową nowych obiektów na których można zarobić jakieś prowizje, radzą sobie ze sprzedażą starych, chyba nigdy nie zdarza się tak, aby cena była wyższa niż rynkowa, jak czasem dzieje się w biznesie, ale raczej odwrotnie. Tzw miasta wspaniale radzą sobie z niszczeniem, dlatego tzw miasta nie powinny posiadać nic, skoro są tak beznadziejnie niezaradne. Dlaczego urzędy tak jak więzienia w USA nie mogą być prywatne.
No dobrze dosyć tych utopijnych rozważań, nasza rzeczywistość jest tak wspaniała jak nasze społeczeństwo i tak beznadziejna jak nasze społeczeństwo, lub jak proporcje beznadziejności i wspaniałości w nim.

Nieistniejące już moje przedszkole

Znowu dosyć wylewania pomyj na nasz wspaniały narodowy naród, blog jest fotograficzny i niech wreszcie będzie coś o fotografii. Myślę, że Piotrkowi trudno, było jeśli w ogóle był w stanie wyobrazić sobie, że kiedyś w tym budynku, brudnym, zdewastowanym na maxa było kiedyś przedszkole, miejsce dziecięcych zabaw, radości i smutków, przygód, przyjaźni i małych straszków. Na szczęście nic nie pamiętam z okresu przedszkolnego to i nie było tak bardzo przykro, ale trochę było. Było przykro, że tak często, wybieramy tak prymitywnych ludzi po to aby mogli załatwiać swoje prymitywne interesy.
Kolejne podejście do fotograficznego opisu miejsca i zamieszczonej fotki. Ok. kiedy te fatalne emocje nieco opadły dostrzegłem kilka miejsc do których warto byłoby wrócić z aparatem, często jeździliśmy po kilkadziesiąt kilometrów, żeby zrobić fajne foty w smutnym miejscu, a tu kilkaset metrów od domu taka melina z potencjałem. Trochę szkoda, że nie zostały jakiekolwiek elementy dekoracji, zabawek świadczące o tym, że kiedyś było tu przedszkole, pozwoliłoby to stworzyć stylizację nawiązującą do zdewastowanego przedszkola. Nie ma absolutnie nic, oprócz tego niczego jedynie lokalna patologia zostawiła na ścianach swój ślad.
Wykorzystując kilka ciekawych miejsc, udało się zrobić kilka ciekawych fotografii, niebawem kilka pozostałych zamieszczę.
Nie wspomnę nazwy mało znaczącego, również dla jego mieszkańców miasta, oznaczę je jako Kraków, ze względu na potencjalnie większy zasięg odbiorców fotografii, a fotka przez przygnębiający klimat wnętrza, metaforę okna, zapatrzenie i niezłe światło tworzy ciekawy nastrój.

Dziękuję za uwagę ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz